Również i tym razem miałem muzyczną inspirację do wpisu
https://www.youtube.com/watch?v=9W3A34TTxFU
Lecz przejdźmy już do rzeczy:
Obudził się dziś rano
Wczesna pobudka, prysznic, wczorajsza pizza na śniadanie. Na wszelki wypadek jeszcze raz sprawdził prognozę pogody. Nie, tu nic się nie zmieniło – natura im sprzyjała. Wyszedł przed dom. Krótko się zastanowił i jednak dopiął kurtkę pod szyję. Wsiadł na rower i ruszył najprostszą drogą na miejsce spotkania. Śpieszył się. Musiał spotkać się z partnerem, musiał bezpiecznie ukryć swój pojazd przed zmianą środka lokomocji. Dalej wyruszyli już razem, incognito, wmieszani w tłum. Na ile to możliwe przy ich wyglądzie i ubiorze.
– Jojo, wyglądasz jak islamski terrorysta. Jak taktyczny immam na Jihadzie. A my właśnie wysiedliśmy pod okiem setki kamer przed Narodowym.
– No i dobrze, najciemniej jest pod latarnią. I nikt w pociągu nie odważy się sprawdzić nam biletów.
Przy obcych konieczne było zachowanie rozwagi – nie zdradzić się nierozważnym gestem, niczego nie palnąć. Realizacja założeń zadania była uzależniona od zgrania wielu czynników w czasie, nieplanowane przystanki nie wchodziły w grę. Trzykrotna zmiana środków transportu była ryzykowna, trzy razy coś mogło pójść nie tak. Kto chciałby zabrać do swojego samochodu dwóch dziwnie wyglądających facetów w bojówkach, ciężkich buciorach i plecakami pełnymi ostrych przedmiotów?
Jednak nie wtedy. Tamtego dnia wszystko zadziałało zgodnie z planem.
Cel – Łódź. Łódź to jedno wielkie blokowisko rozlane wzdłuż jednej szerszej ulicy. Przynajmniej tak wygląda z perspektywy piechura. Zaletą jest to, że trudno się zgubić.
Koniec podróży – oto Niezlot. Zastali tam zbiorowisko podobnych do nich dzikusów, wariatów, alkoholików, taktycznych zboczeńców. Mekka wyznawców Ostrza i Wody Ognistej. Wspaniali ludzie. Błyskawicznie zapłonęło ognisko. Ktoś zaczął rzucać hawkami, kto inny otworzył pierwszą butelkę. Pierwszą z tuzina. Całkiem nagle zrobiło się późno.
Obudził się dziś rano
Przytomność odzyskał po południu i w dziwnym miejscu. Towarzysze również zdziesiątkowani, jednak ogień płonie. Pogoda nadal dopisywała, ludzie stopniowo powstawali ze zmarłych. Doszło do zupełnie typowych ekscesów, jak rąbanie palety lub batonowania pnia przy pomocy pnia. Nihil novi. Nikt sobie jednak niczego nie odciął. Dziwne.
Ciepła noc zapraszała do noclegu pod gwiazdami.
Obudził się dziś rano
Pobudka o świcie była niespodziewana. Ptak pomylił się w obliczeniach i o mało nie skręcił sobie karku o pobliskie okno. Doszedł jednak do siebie, podobnie jak niezlotowicze. Mimo to nic co dobre nie może trwać wiecznie, nadszedł czas ewakuacji. Zdobyczny transport uratował naszych bohaterów przed ponowną wizytą w stolycy i zabrał ich prosto do bazy.
To był dobry weekend.
Dodaj komentarz